wtorek, 13 listopada 2012

Literacko o piśmie chińskim – Lisa See „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz”


Literacko o piśmie chińskim – Lisa See „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz”

W latach 60-tych na jednej ze stacji kolejowych gdzieś w głębi Chin zasłabła starsza kobieta. Ku wielkiemu zdziwieniu i wręcz przerażeniu ratowników, w kieszeni jej płaszcza znaleziono chusteczkę pokrytą dziwacznymi haftami-znakami. Staruszkę wysłano na przesłuchanie jako potencjalnego szpiega w akcji, a tajemnicze znalezisko/materiał dowodowy – skierowano pilnie do przebadania przez kryptografów, w celu ustalenia korzeni, celu i zasięgu spisku przeciwko władzy ludowej, miłościwie panującej, z pewnością zawartych (dla niepoznaki) na wyszywanej chustce.
Kolejnym zaskoczeniem okazała się diagnoza uczonych – to nie żadne materiały konspiracyjne, a zwyczajne kobiece historie, zapisane w używanym od setek  lat „kobiecym piśmie” 女書, Nu Shu. Gdy tradycja zarezerwowała umiejętność czytania dla mężczyzn, tylko i wyłącznie (Konfucjusz oprócz tego, że mędrcem, to dodatkowo obrzydliwym seksistą był, wyznawcą teorii o niepełnej wartości dziewczynek), kobiety wymyśliły swój sposób na zagranie Konfucjuszowi na nosie, na dzielenie się sekretami, notowanie opowieści, życzeń… Właśnie miękkie, delikatne niczym odcisk ptasich łapek na śniegi znaki nu shu, oparte o fragmenty „prawdziwych, męskich” ideogramów, tylko uproszczone, wydłużone, pochylone, zmienione niemal nie do poznania… Nie odpowiadały poszczególnym słowom, a dźwiękom,upraszczając problem homofonów, co z kolei ograniczyło ilość znaków do – bagatelka! około 1000. Wzorki nu shu (mniej lub bardziej oficjalnie) znalazły się w deseniach hafciarskich, na obrazach, czasem w korespondencji; a w wersji mówionej w pieśniach-wierszach recytowanych podczas tak zwanych babskich posiaduch, przy pracy…
Pismem NuShu obecnie posługują się już tylko naukowcy – ostatnia naturalna użytkowniczka zmarła niemal 10 lat temu. Ten -jak to określiła moja nauczycielka – dialekt, nie język i nie alfabet, tracił na popularności stopniowo. Po pierwsze, posługiwały się nim tylko kobiety z ludu Yao, jednej z 56 chińskich grup etnicznych, zamieszkujące na ograniczonej przestrzeni prowincji Hunan. Ponadto – nie każdej kobiecie i nie każdej rodzinie było dane zapoznać się z pisaniem Nu Shu, często bowiem na przykład tylko jedna z mieszkającym pod jednym dachem szwagierek i kuzynek potrafiła znaki czytać i stawiać, pozostałe zaś znały jedynie utwory w wersji recytowanej. Nie każda matka zgadzała się też na to, żeby jej bezużyteczne z założenia córki traciły czas na coś, co kobiecie nie przystoi – zamiast ćwiczyć umiejętności związane z prowadzeniem domu i odciążać rodziców, dopóki małżeństwo nie wyrwie ich z domu. Po drugie - sekretny język budził zrozumiałą niechęć władz – cesarskich co prawda w niewielkim stopniu, ale już japońscy okupanci,a potem walczący komuniści i kuomintangowcy doskonale zdawali sobie sprawę z niebezpiecznego potencjału NuShu. Po trzecie, wraz z postępującą emancypacją kobiet – między innymi wprowadzeniem urzędowego zakazu krępowania stóp (czyli de facto uzyskaniem swobody poruszania) oraz powszechnym obowiązkiem edukacyjnym w ramach walki z analfabetyzmem – zniknęła zasadność użytkowania kobiecego pisma.
Dopiero w latach 80-tych coś drgnęło – zaczęto zbierać nieliczne pozostałe materiały i pamiątki (tradycja kazała bowiem palić wszelkie materiały zawierające sekretne znaki), utworzono muzeum – a nawet szkołę NuShu, traktowana obecnie jako atrakcję turystyczną. Kobiecy dialekt pojawił się też w powszechnej świadomości dzięki programom edukacyjnym, wzmiankach w literaturze popularnej oraz kinematografii.
Lilia, urodzona w XIX bohaterka książki sino-amerykańskiej pisarki Lisy See „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz” tak mówi o sekretnym piśmie Nu Shu:
Naszymi znakami można się posługiwać, aby pisać listy, pieśni, autobiografie, wykłady o kobiecych obowiązkach, modlitwy do bogini i oczywiście popularne historyjki. Kreśli się je pędzelkiem i tuszem na papierze lub wachlarzu, ale można także wyszywać na chusteczkach lub włączać do wzorów tkackich. Zapisane teksty można i wręcz należy śpiewać przed audytorium złożonym z innych kobiet i dziewcząt, ale również czytać i delektować się nimi w samotności. Najważniejsze dwie zasady brzmią: mężczyźni nie mogą się dowiedzieć o istnieniu pisma,a ni dotykać żadnej jego postaci.
I właśnie taką chusteczkę, pełną słów ciepła, pokory, bólu, miłości i przyjaźni – odnaleziono w kieszeni nieprzytomnej starszej pani.
Pewnie, gdyby była to pora letnia – znaleziono by je na wachlarzu…
Wachlarz, z nakreśloną tuszem ma pierwszej zakładce grzecznościową formułą:Słyszałam, że w waszym domu mieszka dziewczyna dobrego charakteru i dużej wiedzy w zakresie kobiecych umiejętności. Ty i ja urodziłyśmy się tego samego roku i tego samego dnia. Czy nie mogłybyśmy zostać takie same? otrzymała pewnego dnia urodzona w niezbyt bogatej, wiejskiej rodzinie Lilia. Wachlarz, z propozycją zostania „laotong” (taką samą), siostrą bliźniaczką astralną (to chyba najbliższe tłumaczenie niezwykłej więzi laotong, bliższych sobie niż komukolwiek innemu, włączając w to rodziców i męża) dziewczynki o imieniu Kwiat Śniegu.
Dziewczynki razem -osobno dorastają, od tłuściutkich 6-latek z jeszcze nieskrępowanymi stopami, do dorosłych kobiet-matek. Wachlarz – z listami kreślonymi na kolejnych zakładkach towarzyszy im cały czas… A my wraz z nimi – cierpimy przy krępowaniu stóp, jedziemy odwiedzić swatkę, szyjemy prezenty ślubne, modlimy się w świątyni o dobrego męża, a potem zajadamy chińskimi łakociami, dzielimy szczęście i troski małżeństwa… Jest to biografia zwykłej kobiety – nie bohaterki, nie księżniczki, nie heroiny romansu. Takiej, która w dzieciństwie marzyła o wyrwaniu się z biedy, i nade wszystko lubiła chwile spędzane u taty na kolanach, w oparach fajkowego dymu. Takiej, która niekoniecznie kocha swojego męża, wybranego przez swatkę, ale zgodnie ze swoją rolą rodzi mu synów i dba o jego dom. Takiej, która nagle, wskutek zawirowania historii (powstanie Tajpingów) musi uciekać w góry, maszerując na swoich okaleczonych „złotych lotosach” wiele kilometrów. Takiej, która zawsze ma swoją laotong…
Nie chcę streszczać zbyt wiele, bo książka jest warta przeczytania, a jeżeli zna się fabułę już na starcie – lektura mniej wciąga. Uważam, że warto w wolnej chwili się z nią zapoznać, bo po pierwsze – miłość i przyjaźń to wartości uniwersalne, a po drugie – czytając, w każdym akapicie można natknąć się na drobne i większe różnice obyczajowe czy kulturowe, znacznie dokładniej opisane niż u mnie na blogu. Wyjaśni kwestię preferencji płciowej w Chinach (i przyczynę znaczącej dysproporcji między chłopcami i dziewczynkami) oraz istotę chińskiego (po części tajwańskiego, po części ogólno-azjatyckiego) „systemu emerytalnego” w sposób prosty i logiczny. Jasno wyłoży kwestię stosunków rodzinno-społecznych, rzutujących właściwie na całokształt osobowości Azjaty, oraz przybliży chiński sposób postrzegania świata, zwracania uwagi na szczegóły, których Europejczycy są zupełnie nieświadomi, a także – ignorowania ważnych dla kultury Zachodu zagadnień. Nie jest to HarryPotter z magią tryskającą z każdego kąta, nie ocieka seksem, perwrsjami i akcentami Kopciuszkopodobnymi jak 50Shades, nie traktuje o wampirach i innych mistycznych stworach, słowem – do niczego z listy bestsellerów nie jest podobne… Ale – zwłaszcza kobietom (bo faceci ogólnie czytać nie lubią) – polecam. Choćby dla kontrastu.
Dla leniwych – jest też film. Trailer – tutaj http://www.youtube.com/watch?v=Aa93drpm30E . Nie wiem czy polecać, czy odradzać. Sama nie znalazłam jeszcze czasu na zapoznanie się, a recenzje dają pełen przekrój, od pełnego zachwytu po krańcowe zdegustowanie innowacjami fabularnymi. Na pewno, podobnie jak książka, pokaże niesamowity i niezwykły świat chińskich wierzeń, przesądów, kolorów, strojów, zachowań… I od razu mówię – lepiej najpierw sięgnąć do książki, a potem oglądać - można więcej zrozumieć.

Zdjęcia, które wykorzystałam – pochodzą ze stron poświęconych filmowi „Snow Flower and the secret fan” w rezyserii Wayne Wanga

A teraz idę świętować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...