czwartek, 8 listopada 2012

Natchnienie vs złośliwość rzeczy martwych

Kiedy się do cho…. nauczę, żeby wpis dodawać metodą łopatologiczną!!! Napisać w wordzie, wstawić w opcji „dodaj nowy”, opublikować, przejrzeć i ewentualnie edytować??? Dziś właśnie po raz kolejny skusiła mnie „szybka notka” i wcięło 400 słów wydartych zdradliwej wenie!!!
Zawsze aktualny i optymistyczny kawałek Kalibra o mękach twórczych
Wożę ze sobą mały notesik… zapisuje w nim nie tylko chińskie słówka w 4 kolorach tęczy, ale i spostrzeżenia, jakie mogą Was zainteresować. Łatwo bowiem zapodać temat rzekę typu – „pies najlepszy przyjaciel człowieka”, ale już opisać różnice, wyłowić ciekawostki a potem jeszcze zebrać do składnej kupy z sensowną składnią i interpunkcją (ortografię odwala maszyna) – już gorzej.

Bijąc w piersi przyznaję, żem leń. I staram się z tym walczyć, narzucając sobie regularny reżim pracy – tyle i tyle czasu nad pisaniem po chińsku, tyle na mruczenie/czytanie, tyle na komponowanie własnych wypocin w nowo poznawanym języku.
Wydzielony czas na posiłki, na zakupy, na siłkę, tyle i tyle na zalegnięcie z komputerem w celu nawiązania komunikacji/poczytania/poserfowania/pooglądania (ostatnio głównie yaoi anime mieszane z koreańską dramą, doprawione XFiles).
Wpisy tez staram się robić codziennie, w miarę regularnie po szkole. Wychodzi różnie, ale z chodzącego chaosu zaczynam zamieniać się w księgową, nudną jak flaki z olejem… chyba z korzyścią ogólnorozwojową, ale z ujemnym wpływem na radosny proces twórczy, z założenia spontaniczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...