niedziela, 25 listopada 2012

O tym,jak Majia została ninja…

Wizualnie Azjatów kojarzymy z monochromatycznym kolorytem populacji (czarne włosy, czarne oczy, żółta skóra), wiotkością -oraz… nieodłączną maseczką na twarzy.
W Polsce tego typu gadżety kojarzą się przede wszystkim z epidemią SARSa i innej ptasiej grypy. Ale – jak zwykle z informacjami z końca świata – wcale nie do końca.
Najpierw njus. Mam swoją własną maskę. Młodociany zabierając mnie na przejażdżkę skuterem/motorem napomykał i napomykał o konieczności posiadania takowej. Niestety, wykazałam się absolutną tępotą i głuchotą aluzyjną – i nie zakupiłam… Więc poratował mnie swoją, abym nie wdychała tablicy mendelejewa snującej się po ulicach Kaoshiung
Osobiście uważam, że to bardziej dlatego, że koledzy by go zniszczyli komentarzami o tym, jak to się po mieście lansuje z białą niunią na bagażniku skutera… Już i tak miał przechlapane za wyłamanie się z grupy ćwiczących na siłowni chłopczyków i porzuceniu ciężarków na rzecz konwersacji z białaską pocącą się na bieżni (ponieważ nie lubię rozmawiać w biegu, więc jak podchodził wycinałam widowiskowego orła, bo ja się zatrzymywałam na konwersację – ale bieżnia już niekoniecznie… efekt – piorunujący.).
No dobra, był jedynym, który po około 15 minutach tajniackiego wgapiania się w mój raźno podskakujący na orbitreku/bieżni/wiosłach tyłek – przełamał się do wydukania – ze przepraszam, czy ja mogę swój telefon podłączyć do gniazdka koło pani szanownej? Reszta tylko się ślepiła pozorując ćwiczenia i prężąc muskułki (jakby mogli, to by siusiakami powiewali, ale to Azja, więc wiadomo…).
To zdjęcie z wycieczki na wyspę Cijin, na którą trzeba się przeprawić promem. Zdezelowany diesel krypy plus spaliny skuterów stłoczonych w półotwartej ładowni (przedział pasażerski piętro wyżej, ale ze skutera nie opłaca się schodzić bo to za krótka podróż) – błogosławiłam azjatycki patent… i miejsce tuż przy „oknie”
Ok, więc po co Azjatom maski?
- bo grasuje sars, żeby sobie nie wdychnąć bakcyla – zasłania się wloty dróg oddechowych.
Ot, taka marketingowa odpowiedź na zagrożenie AH1N1… Ta w kwiatki to czysta „chirurgiczna”, przeciwbakteryjna i przeciwpyłowa, z małpka to od spalin, kombo ma chronić przed pożarem, powodzią, tajfunem oraz morowym powietrzem…
- bo kicham-prycham i rozsiewam wirusy, więc zachowam je dla siebie, nie obdarzając wszystkich dookoła… Nieobecność w szkole/pracy z powodu choroby to rzecz usprawiedliwiona chyba tylko w stanie agonalnym. Więc takie przeziębione nieboraki snuja się w miejscach publicznych i maskami ratują świat przed rozprzestrzenianiem się zarazków.
- żeby mnie ktoś czasem nie rozpoznał :D Zwłaszcza, kiedy udaję się w miejsce, gdzie być nie wypada lub w towarzystwie, z jakim łączona być nie powinnam
- bo powietrze jest bardzo złe, więc maska przeciwpyłowa (często w kombinacji z drugą, albo i trzecią nawet), a nawet specjalne maski z filtrami – w wersji szczególnie wypasionej można się poczuć trochę jak likwidator w Czernobylu, trochę jak Robocop, trochę jak pracownik HighTechProductionUnit
Ewentualnie można wybrać spośród dostępnego asortymentu – tak naprawdę nie wiem czy bym się skusiła na to plastikowe coś. Do normalnej maski chirurgicznej się przyzwyczajałam chwilę – bo gorąco, okulary parują, ciało obce na twarzy, szeleści, suwa się etc.
- bo na skuterze wdycha się spaliny a poza tym maska jest manifestacją własnej osobowości podobnie jak kask (a kask moze być na przykład malowany w arbuza, truskawkę, żołwia, hello kitty, księżniczki disneja, kościotrupy, smoki i inne) – i jest to specjalna maska antyspalinowa. Nie wiem jak ma działać, bo nie przywiera bardzo dokładnie do twarzy – ale większość kierowców skuterów nosi takową.
- bo słońce – jak już wielokrotnie tłumaczyłam, Azjatki mają hopla na punkcie unikania zabójczych promieni UVA oraz UVB. Spacerując, chronią się pod parasolkami. Jadąc na skuterze zakładają czarczafy godne talibańskich Arabek.
Idąc na plaże, zakutają się w kominiarki (zdjęcie pochodzi z Chin)
Dodam, że wiele skuterów jest wyposażonych w coś w rodzaju rękawic kuchennych doczepionych na stałe do kierownicy.  Myślałam że to na zimne dni, żeby łapy nie grabiały z zimna – ale standardowo pojawiło się drugie dno… Rękawice kuchenne chronią też  przed słońcem, mogącym opalić dłonie…
- i jeszcze jeden ważny powód.
Jeżeli dziewczę zaspało i nie ma czasy pieczołowicie się szpachlować tapetą (to czasem i pół godziny roboty, albo więcej…), założy maskę, aby ukryć niedopracowany wizerunek. W zeszłym roku oglądałyśmy masę koleżanek z wysypem pryszczy pod maskami, więc wysnułyśmy wniosek, że pod zasłonką skóra się kisi, mikroby kolonizują pory intensywniej w zemscie za niedopuszczenie do ich radosnego hasania i stąd prychole na rejonach twarzy przykrytej różową/niebieską/zieloną/etc chirurgiczną maseczką. Ale jak widać, mogło być i tak, że dbające o wizerunek studentki przykrywały trądzikowe niedoskonałości cery, których fluid zakamuflować nie dał rady…
Dodam, że sprzedaż masek we wszystkich wzorach i kolarach tęczy to całkiem niezły biznes. Bazowa – taka jaką mam na zdjęciu – took 5zł w detalu. Wypaśniejsze wersje są odpowiednio droższe, od 20 zł w górę. Są i takie kolekcjonerskie, z kryształkami Svarovskiego, z haftami, z indywidualnym wzorem, z metką DolceGabbana…

Tak więc od dziś – gumki na uszy, maska na dziób, i… zlewamy się z tłumem :D

2 komentarze:

  1. ~Agga
    26 Listopad 2012 20:36
    …o jej ile ja bym dała żeby zobaczyć tego Twojego orła na bieżni!!!
    Temat masek trochę zrozumiały ale jeszcze bardziej komiczny. Wyobraziłam sobie taki strój u nas na plaży…normalnie jak z jakiegoś horroru. Na 70% osoby pojawiające się w takim stroju u nas w Mielnie – zaraz padłyby na glebę, skute przez brygadę antyterrorystyczną!!
    Nie do wiary – u nas ktoś afiszujący się w masce byłby brany zapewne za wariata. Gdyby jednak miał wypasioną maskę ze Svarowskimi kamykami – co drugi by miał w domyśle że albo nieźle jedzie mu z paszczy, albo nie ma jedynek z przodu :D
    Ej…piszesz że Małolat ma motor, a teraz że skuterem na prom wbiliście? To jak w kóncu?

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Majia
    27 Listopad 2012 05:14
    Ma oba, i motor i skuter. A przed świętami może i samochód (jego rodzina dojrzała do zakupu wehikułu, młody sam by nie szarpnął się chyba na taki wydatek)…
    Osobiście preferuje jazdę motorem, bo wygodniejszy. Młody z kolei boi się, że mnie na tym motorze wywali i uszkodzi, bo to zrywny wynalazek. I do końca nie potrafi przyswoić, że ja się nie boję jeździć motorem (tutaj laski się boją wszystkiego, motoru też)!
    Tych orłów to było więcej niż jeden…
    Mnie zastanawia po co tak naprawdę te zakapturzone na plażę przyszły – z lepszym skutkiem się można lansować na basenie, bez tego czadoru…

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...