wtorek, 25 grudnia 2012

Święta…


O Bożym Narodzeniu pod palmami pisać nie będę. Bo jest tak sztuczne i plastikowe jak choinka z marketu i śnieg w spreju.


Dla Tajwańczyków jest to dzień wymiany prezentów, dla Japończyków z niezrozumiałych dla mnie powodów data 25. XII jest zarezerwowana na – uwaga - romantyczną kolację z mrugającym drzewkiem piszczącym Hooooooliiiii Naaaaaajt! i obracającym się w kółko, eksponując kolekcję baniek hellokitaśnych i innych…


Nie zjadłam 12 zupek chińskich wybranych losowo z kilometrowego regały poświęconemu szybkim daniom. Niestety, nie jestem na tyle tradycyjna i skłonna do poświęceń w celu spożycia 12 bezmięsnych potraw… Opchnęłam japońską szynkę z pieprzem, poprawiłam rzodkwią z pomidorem i słodkim ziemniakiem, popiłam kolą waniliową. i tyle z kolacji wigilijnej.
Zabrałam się do portu i marznąc na kość (ach, te arktyczne 17 stopni…, normalnie wychłodzenie organizmu zaliczyłam jak przy dujawicy na Zawracie) patrzyłam na statki, i na przepiękną barkę próchniejącą dostojnie w świetle księżyca. Trochę się podołowałam, oddałam refleksji na tematy rozmaite, w tym z pomysłem na literackie wykorzystanie tego architektonicznego cuda, które zakochani w nowoczesności Tajwańczycy wkrótce zapewne wysadzą w powietrze, bo nie jest wystarczająco amerykański i wieje cepelią tudzież Zalipiankami…
A dla wszystkich już znudzonych koszmarkami w stylu Laaaast Kritsmaaas… i kolędami tradycyjnymi sączącymi się wszędzie polecam filipiński klimat bożonarodzeniowy i sztandarową kolędę. Chińskiej wersji „Cichej nocy” nie zamieszczę, mam trochę litości dla świata :D

A ponadto wszytskim odwiedzającym życzę – Wesołych Świąt :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...