wtorek, 19 lutego 2013

Dzień spotkań…


Jestem w Krakowie, za dwa dni wylatuję na Tajwan.

Dziś uskuteczniałam spotkania towarzyskie. Kawa z kolegą Sławikiem, który ucieszył się niepomiernie żem cała, zdrowa, wesolutka i nóżkami fikam, i wyraził wielki żal, iż korespondencja mailowa nam podechła, bo nie pisuję epistołów „małpią pocztą”, tylko piszę bloga.
Oraz czekolada w miłym towarzystwie Me- który Tajwam odwiedził w ramach wyjazdu uczelniano- pracowniczego, lat temu kilka i był w związku z tym kopalnią wiedzy przedwyjazdowej. Inna sprawa, że jego wiadomości nieco się zdezaktualizowały, jak ustaliłam na miejscu – można już było kupić surówki i dezodoranty w sztyfcie :Dcywilizacja dotarła na piękną wyspę…  Me przez telefon mnie nie poznał – bo zaczęłam rozmowę od oficjalnego „dzieńdobry, Panie M., nie przeszkadzam?” i dopiero po chwili zaskoczył i głos mu krtani zamarł :D
Potem szybko nadrabiałam zakupy koleżeńskie, przedmiotów tak arcyważnych jak tortownica i masa makowa oraz ptasie mleczko, potem wizyta u brata, szybkie zdjęcie z mamą – i powrót przed 21 do domu (mieszkam bowiem u cioci, a ta wraz z mężem chadzają spać przed 22)…
Brat wezwał mi zatem taksówkę…
Za 7 minut, czarne reno. Zagapiłam się, bo jeszcze trzeba było wyściskać rodzinę, znajomym pokazać zdjęcia z egzotyki, więc pan w taksówce chwilę musiał na mnie poczekać.
Zapakowałam się, z walizką i torbami – i pojechaliśmy ciemnym, śnieżnym Krakowem, tak bladym w porównaniu z feerią kolorowych diod i orgią mrygających neonów, co mogą zmusić do wykonania tańca św Wita każdego a nie tylko epileptyka… Kierowca milczał, ja też. A radyjko grało tak miło, rockowo, z gitarami. Zapytałam, co to, i tak zaczęła się rozmowa.
- Bo wie pan, ja na emigracji, a tam u mnie azjatycki pop, mdło, słodko, lukrowanie aż do zacukrzenia i zrzygania…
- Ja też byłem kilka lat na południu Europy. Raz z kolegami wyszliśmy z zajęć, wzięliśmy plecaki i złapaliśmy stopa… Tak dotarliśmy do Grecji. Pobyłem tam kilka lat – i żałuję, że wróciłem… A jak tam jest w Azji?
- Proszę tu skręcic, ta bramka, tylko proszę uważać, bo tu jest dziura, wodociąg wygrzebywali. Się zrobiła niespodzianka- fontanna na koszt MPWiK i jest tylko zasypane… Wie pan co, dużo by opowiadać… W porządku bardzo, bo Polaków mało i nie muszę się wstydzić. Jedyne czego żałuję, to że tak mało po polsku mogę rozmawiać, jedynie bloga piszę ładnym składnym językiem… Może zostawię panu adres, to pan poczyta, jak to w tej Azji jest? Bo ja tu wysiadam…
- O, chętnie, ja też pisze bloga…
I tu coś zaskoczyło… Czarne renault, czarny/grafitowy szablon, białe/jasnopopielate litery…

Tak, to była właśnie ta- czarna taksówka wieczorową porą… :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...