czwartek, 11 kwietnia 2013

Weselny rytuał fotograficzny


Nieodmiennie, każdemu tajwańskiemu weselu towarzyszy pstrykanie zdjęć. W Polsce niby też, i niby też mamy albumy weselne lub nawet płyty DVD (które, podobnie jak komunijne – każdy ma, ale jakoś mało kto ogląda… Chyba, że się mylę i znajdę osoby bez końca wracające do uwiecznionego na nośniku wielkiego wydarzenia?). Ale…. Nie spotkałam się jeszcze z – albumem z sesją ślubną, wyłożonym do publicznego oglądania, ani też PPT/animacją ze zdjęciami pary młodej, puszczanym ku uciesze gości i dla zabicia czasu podczas wesela…

Natomiast tu – to tradycja, bez której zaślubiny należy uznać za nieważne i osiągające szczyty obciachu, chaosu i tymczasowej niewyróbnej prowizorki. Wiocha i tela. To jak góralskie wesele bez obowiązkowej bitwy na „śtachety”, albo jak jakiekolwiek wesele bez przynajmniej jednego wujka śpiącego błogo pod stołem w ramach przepicia…
Pierwsze zetknięcie ze zjawiskiem „dnia sesji ślubnej”, podczas której młoda para spędza cały dzionek, od świtu do zmierzchu albo i dłużej, na uwiecznianiu siebie w wersji upiększonej, w rozlicznych pozach, ubiorach i lokalizacjach – przyszło w zeszłym roku, wraz z odkryciem na FB zjawiskowych fotek moich tajwańskich znajomych. Znajomi ci byli amerykańskimi stypendystami, którzy tzw „gap-year” czyli w tym wypadku rok przerwy między ukończeniem szkoły średniej a rozpoczęciem studiów, postanowili spędzić w przyjaznej atmosferze Tajwanu, na koszt rządów USA i Republiki Chińskiej. Ich miesięczny plan zakładał środki na dłuższą wycieczkę w celu zaznajomienia się z tajwańską kulturą, scenerią i obyczajami, więc pewnego wiosennego popołudnia przekonali swoją opiekunkę Abby do konieczności zamiany kolejnego wyjazdu na lokalną sesję zdjęciową, typowo tajwańsko-kulturalną. Efekt? Wooow.
(W celu lepszego i dokładniejszego obejrzenia obrazków, proszę na nie kliknąć :D . To – na wypadek gdyby ktoś nie wiedział. Można też otworzyć obrazek w nowej karcie)
Kilka innych przykładów sesji weselnych … Służę obrazkami. Tak na marginesie – te chińskie stroje to raczej rzadko są wybierane przez Tajwańczyków, tak jak Polacy i Polski raczej w drodze wyjątku do sesji zdjęciowej małżeńskiej użyją strojów regionalnych. Tajwańczycy pozują na zachodnio, na bogato, na wieczorowo i na elegancko. Ta trzecia kolumna z mniej intensywnymi kolorami, niezbyt wyraźna to tzw behind the stage, materiał z tworzenia… Od razu widać ile zyskuje się dobrym obiektywem, filtrm, fotoszopą, doświetleniem.
Nick ( imię chińskie – Dzi-dzia) i Mandy (już nie pytałam, powalona tą dzidzią…). Jak widać – oprócz tradycyjnych ujęć w strojach ślubnych, są i takie wieczorowe, i nawet trampki na obcasie tez miały swoje 3 klatki filmu :D
U nas nie jest to nic niezwykłego – wszak każda para młoda ma albumik. Ale… chyba nie jest to aż tak celebrowane? Z tego co kojarzę, to młodzi „urywają się” na godzinkę-dwie z imprezy i tyle… No chyba, że robią zdjęcia u znajomego fotografa, to mogą liczyć na np wieczorną sesję pod gwiazdami w dodatku do standardu. Oczywiście – obowiązuje jedna, góra dwie kreacje i zazwyczaj jedna miejscówka typu – (w Krakowie) Wawel, Kładka Bernatka i Podgórze/Kaziemierz,  Ogród Botaniczny, Skałki Twardowskiego udające Chorwację (wtedy my, nurkowie, z wody zawsze wrzeszczymy do pana młodego – nie bądź głupi, rzuć ją,  my powiemy że to był wypadek… Tak, wiem, wiocha – ale nas to bawi wyjątkowo), zamek lub okoliczności przyrody w Niepołomicach, ruiny w Ogrodzieńcu, klasztor w Tyńcu. Mniej ortodoksyjnie – widziałam sesję na samolotach w Muzeum Lotnictwa ( a nawet w replice zabytkowego samolociku podczas pikniku lotniczego, na oczach 20.000 gapiów para młoda pozowała na tle Jenny należącej do tragicznie zmarłego Marka Szufy. O panu Marku Szufie TU, a Curtiss JN4  „Jenny” w przelocie  nad płocką skarpą – TU), była sesja na polu golfowym w Paczółtowicach, w Teatrze Groteska, sesję podwodną na basenie Wisły. Ale – mimo wszystko króluje klasyka, znacznie mniej rozbudowana niż w tajwańskiej kulturze obrazków wrzucanych na twarzo-książkę.
W Kaohsiung pary cierpliwie stoją w kolejce do cyknięcia foci na tle wielkiego znaku AI (love) w Art Parku, tabuny się uwieczniają w otoczeniu mizernej jeszcze roślinności Wetland Park, panny młode stadnie zadzierają kiece i człapią pod górę, ku latarni morskiej na Cijin oraz obowiązkowo - romantycznie szargają (wypożyczony) przyodziewek na czarnej plaży/ poszarpanych skałkach Sizihwanu.
Każda firemka fotograficzna ma zresztą przykładowy album, i wcześniej wybiera się – to wnętrze, tamto tło, tą budowlę, te i te stroje, ten ten i ten plener. Po całym dniu ganiania w sukni, z welonem i trenem i innymi gadżetami – w efekcie dostaje się około 50 ujęć, z czego 10-15 jest drukowanych w formie albumu.Należy wybrać  także foto na sztaludze witające gości, zakładki ze zdjęciem i wizytówki oraz zaproszenia z motywem oblicz oblubieńców. Koszt takiej fotosesji to przeszło 1000 PLN, bliżej 2000 nawet. Ale -uważam, że się to opłaca, zwłaszcza porównując poziom wizualny polskich sesji moich znajomych z tymi tu (aczkolwiek widzę poprawę, coraz więcej fantazji, personalizacji i dostosowania do np zainteresowań czy osobowości młodej pary)
Jakieś pomysły na ciekawą sesję ślubną? Pani fotograf pytała się mnie, czy nie chciałabym zapozować w oryginalnej, zachodniej wersji katalogu z białą twarzą dodającą blichtru i powiewu wielkiego świata :D Czekam na sugestie….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...