piątek, 31 maja 2013

Jak to ścigałam się z klimatem tropikalnym…

tu był szczegółowy opis mych dolegliwości, ale doszłam do wniosku, że wam odpuszczę. Jak będę na emeryturze, wtedy będę wszystkim wciskać takie historie, gdzie mi strzykało i tak dalej.

Pokrótce o przyczynach – nie jest mądrym siadanie w polu rażenia klimatyzatora, jeżeli jesteś normalnym Europejczykiem, pocącym się w upale. Za to niezwykle sprytnym przedsięwzięciem jest wzięcie przykładu z braci Azjatów, od dziecka hartowanych luksusami klimy i noszenie cienkiej koszuli z długim rękawem i kapturem, która zasłoni – głowę ( klima to pikuś, gorzej z tymi trzema wiatrakami, które roznoszą ożywczo lodowate powietrze po wszystkich zakamarkach sali).
Nie jest mądrzejszym – decyzja o szybkim powrocie znad morza, gdy włosy jeszcze nie doschły. Kask to nie czapka, i pod kaskiem wicher hula…
Ponadto do listy złych wynalazków przyczyniających się do upadku ludzkości oprócz klimatyzatora, trzeba dodać wiatraki pokojowe oraz lody w miskach wielkości wazy na zupę. Aczkolwiek nad tymi ostatnimi się zastanawiam, widzę możliwość resocjalizacji.
Efekt?
Tydzień zajebistych upałów spędziłam romantycznie – pod kołdrą, opatulona w bluzę z kapturem, nie ruszając się (zatoki przy najmniejszej myśli o zmianie pozycji zaczynały boleć jeszcze bardziej) śpiąc i pocąc się jak mysz. Odwiedziłam panią doktor, która wrzepiła mi antybiotyk (na oko, pytając tylko, czy nie jestem uczulona na penicylinę – bo Azjaci są, i czy nie mam mutacji genu jakiegoś-tam, pierwsze słyszę) oraz syropek, na którym ze zdumieniem przeczytałam – Tinctura Opii, znaczy się roztwór morfinki.
Nie wiem czy to leki( z których szybko odstawiłam 2/3 – taki dawały efekt helikoptera, że podłoga, początkowo tylko z galarety zmieniła się w karuzelę 360)’, czy moje niestandardowe kuracje (płukanie gardła jodyną i nosa wodą z solą), w każdym razie – po tygodniu byłam zdrowiutka. Po dwóch dniach kuracji pisałam egzamin, poszedł mi nieźle ponoć – ale chyba częściowo dlatego, że wyłączyłam myślenie… Zmęczona lub zaspana mówię po chińsku znacznie lepiej niż w pełni świadoma…
Dziś zatem kąpałam się w basenie :D
Kilka uwag o leczeniu w tajwańskiej służbie zdrowia:
- jest taniej niż u nas,
- lekarka bardziej się przyłożyła – zaglądała i w gardło, i w uszy, i w nos, i osłuchała, i temperaturę zmierzyła (38.5… Popatrzyła na mnie i zapytała, czy ja aby nie chcę do szpitala, nie chciałam. Nie wierzyła, że doszłam do przychodni). Wizyta trwała jakieś 20 minut
- leki na trzy dni miałam w gratisie, w torebeczkach na rano, południe i wieczór. Niestety, z tego co widziałam, to taki sam zestaw jest dla każdego, – jedna żółta, jedna różowa i jedna biała piguła.
A z minusów – nie poinformowano mnie o przysługujących mi prawach i nie zawiadomiono adwokata. A poza tym odmówiono złożenia szerszych zeznań i wyjaśnień w kwestii – co to było. Jednakowoż, mając do wyboru – chorować w Polsce i na Tajwanie – wybieram Tajwan.
Na koniec, tak mi się przypomniała reklama z Turbodymomanem… Parafrazując – Klimat chciał się pokazać i rozgrzał termometr do 38C. Majia zawstydziła klimat i zmusiła termometr do pokazania 38.5 (bez zamaczania w gorącej herbacie :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...