sobota, 10 sierpnia 2013

8.8 – o ojcach i prezentach

O osobliwościach tajwańskiego kalendarza i zwyczajach świątecznych wspominałam już wcześniej. Syntetycznie i w telegraficznym skrócie:

- na Tajwanie używa się kalendarza solarnego (zgodnego z naszym) i lunarnego – tradycyjnego.
- część świąt obchodzona jest wedle sztywnych dat (i są to głównie święta państwowe, na przykład Święto Podwójnej Dziesiątki), pozostałe, głównie religijne (albo wywodzące się z bardzo starej chińskiej tradycji) – według kalendarza księżycowego. Jest to przyczyną dla której np Chiński Nowy Rok  wypada co rusz inaczej, i np czwarty miesiąc można czasem znaleźć w czerwcu.
- na szczególną uwagę zasługują tzw imieniny miesiąca – czyli np 1.1, 2.2, 4.4 itp oraz „daty specjalne, brzmiące podobnie do…”
Obecnie mamy siódmy miesiąc księżycowy, czyli słynny Miesiąc Duchów, lub nawet Miesiąc Głodnych Duchów, w którym dusze zmarłych wylegają na nasz świat i trzeba na nie uważać. Ale okazji do świętowania znajdzie się kilka…
Oto bowiem ósmego sierpnia obchodzony jest tajwański Dzień Ojca. Dzień Matki odbywa się w maju, i po macoszemu – bo w kulturze Wschodu to ojciec gra pierwsze skrzypce. Dzieci noszą jego nazwisko i przedłużają jego ród (w domu Młodocianego ojciec wciąż zarzuca focha o to, że Młodociany na prośbę mamy zmienił nazwisko na jej panieńskie, aby mamy ród nie wyginął a dusze  przodków nie zniknęły w niebycie). W wypadku rozwodu dzieci pozostają przy ojcu. W nazewnictwie rodzinnym rodzina matki ma bardzo często cząstkę „wai” – obcy, z zewnątrz. Ja to najogólniej rzce biorąc外國人wàiguó rén – czyli człowiek z obcego kraju…外公 -wàigōng to dziadek ze strony matki, 外婆 to babcia ze strony matki, w odróżnieniu od babci 奶奶 nǎinai i dziadka 爺爺yéye. Więcej o zawiłościach rodzinnych po chińsku - tu... 

Odpowiem z góry na pytanie, które na pewno padnie – też nie do końca to ogarniam – ale ja nie mam takiej potrzeby, natomiast chińskie dzieci ( i tajwańskie też) muszą na każdym spotkaniu familijnym wykazać się wiedzą dotyczącą tytułowania kuzynek, wujenek i stryjenek (i dlatego dzieci tamtejsze NIENAWIDZĄ spędów rodzinnych…).
Czy tajwańscy tatusiowie zasługują na szczególny szacunek i uwagę? Ciężko powiedzieć. Na pewno inne są normy obyczajowe i wzorce kulturowe, zatem ojcowie bez obciachu i większych wykrętów zajmują się dzieciarnią – od popychania wózeczków na spacerach przez prowadzanie za rączkę po ZOO czy muzeach, do  zakupu polis oszczędnościowych i łożenia na edukację potomka. Ale – pomimo, że Tajwańscy tatusiowie kochają „babies”  – są też rodzicami sztywnymi, oschłymi, wymagającymi bezwzględnego posłuchu. Zresztą – jacy by nie byli, są tak dobrymi ojcami, jak tylko potrafią (jak zresztą wszyscy ojcowie).
8 sierpnia, gdy dwie ósemki w dacie brzmią podobnie do „tata” – tajwańscy ( a zapewne i chińscy) ojcowie obchodzą swoje święto. Dodatkowo - ósemka to cyfra szczęśliwa, znamionująca bogactwo. A skąd w tym wszytskim tata?  Polskie 8 to po chińsku 八, wymawiane bā,  podwójną ósemkę wymawia się podobnie do 爸爸bàba, czyli tato. Z tej okazji czci się pamięć ojców i okazuje im szczególną wdzięczność. W wersji prostej – je się obiad (jesteśmy na Tajwanie, gdzie każda okazja jest dobra do jedzenia), ewentualnie wręcza się drobny prezent.
- Jaki prezent? – indagowałam mą krynicę wiedzy o tajwańskich zwyczajach, czyli Młodocianego.
- Hmm… Nie wiem… Może… Mam!  Maszynkę do golenia!
Hmmm… Maszynka do golenia na te cztery na krzyż rachityczne włoski kolonizujące przeciętną facjatę płci męskiej? Bardzo praktyczny prezent, zestawu nożyków na wymianę nie zużyjesz i przez dziesięć lat – śmiałam się w duchu, ale zanim zdążyłam wklepać powyższe insynuacje w fejsbukowy czat, Młodociany kontynuował:
- O, zegarek jeszcze można dać, albo może …. Może blezerek, albo buty skórzane, wiesz takie rzeczy dla starszych panów.
 To mi nie pasowało. Czytałam coś niecoś o etykiecie prezentowej w Chinach, krępowanej rozlicznymi przesądami i wierzeniami – i utkwiły mi dwie rzeczy w pamięci. Nie daje się  w podarunku rzeczy z ostrzem, bo mogą „przeciąć” dobre relacje (albo nić życia – ale o tym głośno się nie mówi, aby nie zainspirować złych duchów), i nie daje się zegarków – bo odmierzają czas do końca przyjaźni (albo śmierci). Jakby się zastanowić, – jednym z ostatnich prezentów od mojego Eksia był zegareczek, którego zresztą do tej pory nie miałam okazji ponosić. Wkrótce zerwaliśmy. Przed wyjazdem na Tajwan dostałam elegancki sportowy czasomierz pewnej dość znanej szwajcarskiej firmy – i kontakt z ofiarodawcą jakoś (z ulgą)  urwałam, ku jego nieutulonemu żalowi, podszytemu sporą dozą fałszu i draśniętej ambicji.
Wyraziłam dość obcesowo swoją opinię – Młodociany, co ty gadasz, czytałam o tym że takich prezentów się nie daje, więc proszę mnie nie wkręcać tu brzydko! Bo ja to na blogu potem opisuję i idzie w świat, chcesz, żeby ludzie się bzdur naczytali i potem robili wielkie nietakty? Bo tobie się ciemnotę mi zachciało wciskać? Pffffffffffffffff!
- Maszynka jest elektryczna – odpisał mi Młodociany – dlatego jest bezpieczna. Nawet zdjęcie mi wkleił, gdybym nie umiała sobie owego kosmetycznego rarytasa zwizualizować.
- Nie dajemy zegarów, ale zegarki są OK. Takie na rękę znaczy. Watch, nie clock. Nie sądzę, żeby mój tata się obraził na kogokolwiek dającego mu Rolexa. – czemu towarzyszyła kolejna seria zdjęć owej szanowanej w Rosji i Chinach marki, dobitnie i w ciężki do przeoczenia sposób wskazująca na kondycję właściciela (także finansową…). No cóż… W sumie – wcale nie tak odmiennie od naszego polskiego Dnia Ojca. prawda?

Tutaj – więcej o chińskich prezentach, w wersji po angielsku.
Polecam każdemu, kto chce uszczęśliwić Chińczyka, zwłaszcza takiego, co może przeżyć szok kulturowy (i zrujnować perspektywicznie zapowiadający się biznes)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...