czwartek, 28 kwietnia 2016

Chinglish i dentysta... :D

Dawno mnie nie było.

Zatem, będzie krótko acz wdzięcznie. Krótko bo klawiatura ma zakwasy z powodu popuszczenia jej na blogowej niwie, a wdzięcznie... No bo na Tajwanie wszytsko musi być urocze.

Pisałam kiedyś o dentystach. Zdania nie zmieniłam, dalej unikam jak morowej zarazy. Ale dentyści, jak wiecie - światowi są, nawet na Tajwanie. I mówią po angielsku.

I reklamują się też po angielsku. Taką reklamę ujrzałam. I się zakrztusiłam. Bo reklama niewątpliwie jest tajwańska (aach, ten fetysz diodowo-ledowy), w lengłydżu - a jakże...

Tylko coś skrzeczy. I albo to ja mam wyłącznie głupawe skojarzenia, albo dentystę i jego copywritera poniosła fantazja (podszyta angielszczyzną z filmów o specyficznym podejsciu do kostiumów, choreografii i stosunków międzyludzkich), albo to nie przybytek higieny paszczy tylko cieszące się niegdyś złą sławą siedlisko wątpliwej rozkoszy a niewątpliwej rzeżaczki - które zmieniło personel i reklamuje nowy wachlarz usług w lepszej, bezbolesnej, odsłonie.

Skuszeni na wizytę?

2 komentarze:

  1. Hehehe, azjatycka umiejętność psucia angielskich wyrazów jest dobrze znana. Jakieś jeszcze fajne przykłady Chinglishu pamiętasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tego sporo :D tylko nie zawsze zdjęcie zrobię, albo zrobię i umknie ono w pomrokach niepamięci i czeluściach kilkuset giga innych zdjęć.
    Siostra mojej koleżanki, siedmiolatka - wysłana przez mamę na zajęcia sportowe w celu "uświatowienia" oznajmiła mi: "I like to play penis! Can you play penis with me?"
    Mina moja i koleżanki - bezcenna.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...